[Rodzicielski alfabet] F jak FRUSTRACJA

Rodzicielski alfabet – Frustracja

Zapraszam na nowy cykl – mój rodzicielski alfabet. Chcę się dzielić z Wami na blogu tym, co dla mnie aktualne a wakacje mnie wspierają twórczo. Dlatego powstaje seria krótkich postów, w których będę przybliżać, co dla mnie znaczą, bliskie mi w rodzicielstwie: postawy, narzędzia, sposoby wchodzenia w relację i bycia z dzieckiem. Nie będę ich opisywać w detalach i kompleksowo, ale krótko i osobiście, pisać jaka treść stoi dla mnie za tymi słowami.

F jak frustracja

W rodzicielskim alfabecie nie sposób pominąć „f” – frustracji, o którą w doświadczeniach rodzicielskich tak łatwo.

Frustracja to taki stan, w którym mamy trudność z zadbaniem, o którąś z naszych potrzeb, albo z osiągnięciem zamierzonego celu. To stan nieprzyjemny, któremu towarzyszyć może złość, czasem nawet agresja, silne napięcie emocjonalne, a zdarza się także, że poczucie bezradności i osłabienia. Staram się używać tu rozumienia słowa „potrzeba”, którego nauczyłam się z Porozumienia bez przemocy, podejścia stworzonego przez Marshalla Rosenberga.

Co robi frustracja?

Niemożność zadbania o jakąś potrzebę, która domaga się zaopiekowania może wynikać z okoliczności, które napotykamy (część z nich jest niezależna od nas), albo z naszego stanu i braku jakichś zasobów (nie mamy umiejętności, wiedzy, pomysłu jak się czymś zaopiekować).

We frustracji trudno nam opiekować inne osoby, trudno nam towarzyszyć dzieciom. Nasza sfrustrowana potrzeba silnie domaga się dostrzeżenia. Frustracja może przenieść nas łatwo do tzw. czerwonej strefy (odwołuję się tu do modelu funkcjonowania mózgu, stworzonego przez Daniela Siegel’a), czyli stanu, w którym nie dostrzegamy tego, że jest wiele dróg do osiągnięcia celu i wiele różnych strategii na zaopiekowanie się jakąś potrzebą. Mamy wtedy skłonność do sztywności, do napierania z coraz większą siłą w jeden, wciąż ten sam sposób. Np. powtarzając wielokrotnie prośbę, której dziecko nie chce spełnić. Tak, jakbyśmy nałożyli klapki na oczy, takie które nakładało się koniom, by ograniczyć, zawęzić ich perspektywę. Wiecie pewnie, co mam na myśli i do czego zwykle taki scenariusz prowadzi… Bardzo trudno w ten sposób zadbać o siebie, a jeśli się to uda, to często dzieje się przy naruszeniu granic dziecka. Jeśli uczynimy drugiego człowieka strategią na swoją potrzebę, to nie dość, że w moim odczuciu jakoś go uprzedmiotawiamy, to w obliczu jego odmowy, stajemy się całkiem bezradni.

Sposoby na frustrację

Sposobem na ograniczenie frustracji w naszym życiu jest trenowanie się w dostrzeganiu mnogości rozwiązań, czyli w elastyczności działania. Jesteśmy gotowi poszerzać ten repertuar strategii wtedy, gdy czujemy się dobrze, gdy nasz mózg jest zintegrowany. Potrzebny jest do tego świadomy wysiłek i regularne podejmowanie refleksji.
Pomocne jest też nawiązywanie kontaktu z własnym ciałem, słuchanie jego komunikatów i branie ich na poważnie. Jako rodzice, jesteśmy często mistrzami i mistrzyniami odraczania swoich potrzeb. Kiedy dzieci są małe, ta umiejętność rzeczywiście się przydaje. Warto tylko sprawdzać, czy nie weszliśmy w taki tryb, w którym tak dobrze nauczyliśmy się odraczać swoje potrzeby, że nawet ich nie dostrzegamy? Dbanie o siebie w rodzicielstwie wymaga planowania, szukania wsparcia innych osób, często też kreatywności, znalezienia nowych sposobów i podjęcia wysiłku, ale wierzę, że jest możliwe. I niezbędne.

Rodzicielski alfabet: