Rodzicielski alfabet – dialog
Zapraszam na nowy cykl – mój rodzicielski alfabet. Chcę się dzielić z Wami na blogu tym, co dla mnie aktualne a wakacje mnie wspierają twórczo. Dlatego powstaje seria krótkich postów, w których będę przybliżać, co dla mnie znaczą, bliskie mi w rodzicielstwie: postawy, narzędzia, sposoby wchodzenia w relację i bycia z dzieckiem. Nie będę ich opisywać w detalach i kompleksowo, ale krótko i osobiście, pisać jaka treść stoi dla mnie za tymi słowami. Dialog.
D jak dialog
W rodzicielstwie, do którego dążę cenny jest dla mnie dialog. A więc to, by komunikacja między członkami rodziny odbywała się w dwóch kierunkach, by każdy mógł być w niej uwzględniony.
W codziennej praktyce życia okazuje się często, że to co się dzieje między dziećmi a rodzicami niewiele ma z dialogiem wspólnego.
W codziennej praktyce życia okazuje się często, że to co się dzieje między dziećmi a rodzicami niewiele ma z dialogiem wspólnego.
Czym jest komunikacja?
Aby zaszła komunikacja, aby dwie osoby mogły się porozumieć potrzeba jednej, która mówi i jednej która słucha. Gdy mówimy równocześnie, mała jest szansa na to, by jedna osoba usłyszała drugą. Nie chodzi więc tylko o to, by uczyć się nowego języka, takiego który opisuje świat wewnętrznych przeżyć, który nie rani, nie ocenia, nie dystansuje.
Dla mnie pierwszym krokiem w poszukiwaniu drogi do dialogu jest zatrzymanie się i sprawdzenie, co słychać, powstrzymanie się od mówienia (oj, to niełatwe), patrzenie na dzieci z ciekawością, nauka słuchania.
Chcę pamiętać o tym, by zanim zacznę coś mówić, sprawdzić w czym jest ten, do którego kieruję komunikat. Nawiązać kontakt, dostrzec go, dojrzeć, być może nawet zapytać, czy jest mnie gotowy usłyszeć. Przychodzi mi do głowy metafora ping ponga. Jak wyrzucam z siebie serie komunikatów, jeden po drugim, z zaskoczenia, w pośpiechu, nie patrząc na partnera w grze, nie uwzględniając go, to on albo od razu gubi, traci piłkę, albo po chwili jest sfrustrowany tym tempem i odchodzi, albo ja w pewnym momencie orientuję się, że całkiem straciłam go z oczu i raz po raz odbijam piłeczkę od ściany. Gdy jestem uważna, gdy sprawdzam, poczekam, dostosowuję tempo i komunikaty do partnera, możemy odbijać piłkę w harmonii i z przyjemnością. Czasem ktoś ją zgubi, czasem któraś pójdzie bokiem, albo w siatkę albo nawet komuś między oczy, ale uważność i stałe korygowanie stylu gry pozwoli nam znowu złapać wspólne tempo. Taki jest dialog.
Dla mnie pierwszym krokiem w poszukiwaniu drogi do dialogu jest zatrzymanie się i sprawdzenie, co słychać, powstrzymanie się od mówienia (oj, to niełatwe), patrzenie na dzieci z ciekawością, nauka słuchania.
Chcę pamiętać o tym, by zanim zacznę coś mówić, sprawdzić w czym jest ten, do którego kieruję komunikat. Nawiązać kontakt, dostrzec go, dojrzeć, być może nawet zapytać, czy jest mnie gotowy usłyszeć. Przychodzi mi do głowy metafora ping ponga. Jak wyrzucam z siebie serie komunikatów, jeden po drugim, z zaskoczenia, w pośpiechu, nie patrząc na partnera w grze, nie uwzględniając go, to on albo od razu gubi, traci piłkę, albo po chwili jest sfrustrowany tym tempem i odchodzi, albo ja w pewnym momencie orientuję się, że całkiem straciłam go z oczu i raz po raz odbijam piłeczkę od ściany. Gdy jestem uważna, gdy sprawdzam, poczekam, dostosowuję tempo i komunikaty do partnera, możemy odbijać piłkę w harmonii i z przyjemnością. Czasem ktoś ją zgubi, czasem któraś pójdzie bokiem, albo w siatkę albo nawet komuś między oczy, ale uważność i stałe korygowanie stylu gry pozwoli nam znowu złapać wspólne tempo. Taki jest dialog.
Rodzicielski alfabet:
- [Rodzicielski alfabet] A jak AKCEPTACJA
- [Rodzicielski alfabet] B jak BEZRADNOŚĆ
- [Rodzicielski alfabet] C jak CIERPLIWOŚĆ
- [Rodzicielski alfabet] D jak DIALOG
- [Rodzicielski alfabet] E jak ELASTYCZNOŚĆ
- [Rodzicielski alfabet] F jak FRUSTRACJA