Jak wprowadzać zalecenia specjalistów z poszanowaniem dziecka?

Znacie tę sytuację? Udajecie się po wsparcie do specjalisty i tam otrzymujecie wskazówki, które mają pomóc wspierać dziecko w rozwoju, w nauce, w regulacji, służyć poprawie jego funkcjonowania. Rodzice bardzo często doświadczają wtedy dużego napięcia i frustracji. Nauczeni wcześniejszymi doświadczeniami, z góry spodziewają się kłopotów. Nasuwają się pytania:

  • Ciekawe, jak mam sprawić, że ono będzie chciało to robić?
  • Czy są jakieś dzieci, które to wykonują?
  • Czy po pierwszej odmowie jest sens próbować dalej?
  • Czy zmiana, jaką to (ewentualnie) przyniesie jest warta całego tego wysiłku i zachodu?

Napisałam ten tekst z myślą o rodzicach, którzy wychodzą z gabinetów specjalistów z zaleceniami wprowadzenia różnych praktyk, ćwiczeń i zmian w organizacji codzienności i napotykają trudności we wprowadzeniu ich w życie.

Zalecenia są dla dziecka. Pamiętajmy, że wszelkiego rodzaju praktyki, ćwiczenia i techniki ze swojego założenia mają służyć dziecku. Dziecko, ze swoim umysłem i ciałem stanowi całość. Oznacza to, że nie da się oddziaływać tylko na jakąś część jego ciała, nie oddziałując na cały organizm, na strefę emocji, motywacji i zachowania. Dlatego wprowadzając jakieś praktyki, warto uwzględniać zarówno to, co dzieje się wtedy w sferze fizycznej dziecka, jak i jego emocje oraz to, czego w efekcie uczy się o sobie, o świecie i o relacjach. Nierzadko, gdy słyszymy wskazówki od specjalisty, szczególnie te dotyczące zdrowia, rozwoju czy edukacji,  bardzo trudno nam – rodzicom – uwzględniać tę szeroką perspektywę, a szczególnie koszt emocjonalny, jaki ponosi dziecko. Pomocna może być świadomość, że rozwój, terapia, zdrowienie odbywają się wtedy, gdy dziecko czuje się bezpieczne, a nie w stresie, napięciu i silnym dyskomforcie. Chcę tu zaznaczyć, że tekst nie dotyczy rzadkich, bardzo trudnych sytuacji choroby somatycznej, bezpośrednio zagrażających zdrowiu i życiu, w których trzeba działać pilnie, ale sytuacji, w których zalecenia mają w dłuższej perspektywie poprawić dobrostan dziecka i stymulować jego rozwój.

Wprowadzając nowe zalecenia, warto rozważyć, czy chcemy powoływać się na to, że to, co proponujemy jest zaleceniem terapeuty/lekarza/psychologa. To niekoniecznie pomoże dziecku zaakceptować propozycję. Stawianie sprawy w ten sposób, że określone ćwiczenia czy praktyki są zaleceniem lekarskim, więc są absolutnie konieczne i bezdyskusyjne, bardzo często nie pomaga, a wywołuje efekt odwrotny – dokłada do całej sprawy dodatkowego napięcia, które może utrwalać niechęć dziecka do tych czynności. Autorytet specjalisty nie ma dla dziecka takiej mocy, jak dla nas – dorosłych. A i dorośli miewają przecież trudności z realizacją zaleceń lekarskich, dotyczących ilości ruchu, zmiany stylu życia czy rodzaju spożywanych pokarmów, nawet wtedy, kiedy uznają je za zasadne i wspierające. Są dzieci, które na samą wieść o zaleceniu regularnych ćwiczeń i braku wyboru, reagują sprzeciwem. Dlatego jedną z opcji jest zaproponowanie ćwiczeń lub praktyk jako nowego sposobu na spędzanie czasu, nowej formy budowania relacji i bliskości lub wprowadzenie ich jako zabawy.

Spotykam się jednak także z sytuacjami, w których powołanie się na to, że określone ćwiczenia są wskazówką od specjalisty, może być dla dzieci pomocne. Może tak być wtedy, gdy dziecko ma już relację ze specjalistą, ufa mu, lubi go i ma ochotę pewne rzeczy zrobić np. „dla Pani Kasi”.

Poniżej opisuję strategie, które mogą pomóc wprowadzać zalecenia specjalistów:

  1. Kroczek po kroczku

 To, że zamierzamy coś zmienić, albo wprowadzić do codziennej rutyny coś nowego, nie oznacza, że proces ten odbędzie się z dnia na dzień. Zazwyczaj osiągnięcie efektu zmiany z dnia na dzień jest bardzo trudne. Zamiast się spieszyć, warto spróbować metody małych kroczków, sprawdzając, co będzie dla dziecka akceptowalne. Pozwala to na wprowadzenie zmiany lub ćwiczeń delikatnie, bez wzbudzania obrony i budowania dodatkowego napięcia pośpiechem. Wiem, że rodzicowi przychodzi wtedy do głowy wiele ponaglających myśli: „Trzeba zacząć działać!”, „Teraz jestem zmotywowana”. Działasz. Oswajanie nowej sytuacji, wprowadzanie nowych praktyk małymi kroczkami, delikatne wprowadzanie dziecka to już kroczek do przodu. 

Skąd wiedzieć, że krok, który proponujemy jest dostatecznie mały? Dziecko go akceptuje. Jeśli to, co proponujemy wzbudza obawę, niechęć i reakcję „stop” u dziecka, spróbujmy podzielić ten krok na jeszcze mniejszy. Opowiem na przykładzie czytania. Z zaleceń nauczyciela otrzymaliśmy wskazówkę, by dziecko czytało codziennie przez 10 minut, albo np. 5 stron. Równocześnie wiemy, że dziecko ma do czytania niechęć i pomysł czytania pięciu stron będzie dla niego prawdziwą orką. Jeśli chcemy wziąć pod uwagę zarówno dziecko jak i zalecenie, pierwszym małym krokiem może być zaproszenie dziecka do wspólnego czytania, podczas którego dziecko czyta tylko wybrane słowa (kroczek najmniejszy: dziecko czyta tylko tytuły rozdziałów, kroczek drugi: kilka słów na stronie, kolejny krok: jedno pełne zdanie, itp). Kiedy wprowadzać kolejny krok? Wtedy dziecko jest już w komforcie, a więc dobrze się ma z poprzednim etapem. Zalecenia fizjoterapeutów, terapeutów integracji sensorycznej i inne także możemy wprowadzać małymi kroczkami, stopniowo zwiększając liczbę powtórzeń. Lepszy malutki krok do przodu, niż presja, która może spowodować, że wrócimy trzy kroki w tył. Są oczywiście dzieci, które od razu wołają o jeszcze. Tempo można zawsze dostosować do ich gotowości i potrzeb.

  1. Oddanie dziecku kontroli 

Autonomia i wpływ na swoje życie są bardzo ważną potrzebą każdego człowieka, również dziecka. Wspierające przy realizacji różnych ćwiczeń i zaleceń może być oddanie dziecku kontroli. Jak to może wyglądać w praktyce? Dajmy dziecku kontrolę tej sytuacji, poprośmy je by mówiło „start”/„stop”, podczas masażu, mycia zębów, ćwiczeń i respektujemy jego komunikaty. 

Przykład: Podczas masażu twarzy, dziecko dyktuje dorosłemu kolejne liczby (od 1 do 10), regulując w ten sposób ilość dotyku i stymulacji, na którą jest gotowe. Zwykle dochodzimy aż do dziesięciu, co daje łączną liczbę powtórzeń (1+2+3+4+5+6+7+8+9+10=55). Bez tego sposobu na kontrolowanie sytuacji, w ogóle nie było mowy o dotykaniu jego twarzy.

  1. Entuzjazm lubi się udzielać 

Dzieci nieustannie obserwują nasz stosunek do różnych rzeczy. Jeśli zaproponujemy im jakąś praktykę, nie tylko z szacunkiem dla ich autonomii, ale także z autentycznym entuzjazmem i osobistym przekonaniem do niej, możemy bardzo ułatwić im zadanie. Nie działajmy w pośpiechu i napięciu. Poczekajmy na dobry moment, w którym będziemy mieli w oku tę iskrę, która pomoże dzieciom uwierzyć, że to, co proponujemy ma sens i może być dobrą zabawą.

  1. Zabawa

To pewnie najważniejszy punkt z całej listy. Najlepsze ćwiczenia to te, podczas których dziecko nie wie, że ćwiczy. Kiedy jest zaangażowane, bawi się i ma z tego frajdę. Bardzo często dzieci same znajdują sposoby na dostarczenie sobie tego, czego potrzebują, dlatego zanim zaczniemy działać warto poobserwować je uważnie i sprawdzić, czy któregoś z chętnie wybieranych zajęć nie może posłużyć za okazję do ćwiczeń. Mając w ręku zalecenia, można też zastanowić się: jak zamienić je w zabawę? Co może sprawić, że będą przyjemne? Jak towarzyszyć w nich dziecku z lekkością? Jakie cele dla siebie może odnajdywać w tym działaniu dziecko? Jak połączyć te czynności z jego zainteresowaniami i pasjami? Jakie atrakcyjne pomoce, możemy stworzyć lub kupić, by wspomóc dziecko?  Inwestycja poczyniona w kreatywne rozwiązania zwróci się z nawiązką.

  1. Prośba o zmianę zaleceń

Zalecenia nie są celem, są strategią na przybliżenie się do jakiegoś celu. Jeśli są dla Was niewykonalne, odstręczające, za trudne, za łatwe, nudne, bolesne itp., nie oznacza to, że jedyne rozwiązania to zacisnąć zęby i zmusić do nich dziecko bądź skapitulować. Możecie poinformować specjalistę o trudnościach, o przeszkodach, prosić o modyfikację, razem z nim poszukać nowych pomysłów, które będą miały szansę Wam służyć.