Pozwólmy dzieciom płakać

Płacz w pierwszych dniach przedszkola, czy szkoły towarzyszy wielu dzieciom, które spotykają się z wyzwaniem poradzenia sobie w nowej sytuacji. Chciałabym napisać, co oznacza ten płacz i jaką ma rolę, bo wokół dziecięcego płaczu jest zwykle masa emocji i sporo zamieszania. Zdarza się, że, jeśli dziecko dużo płacze, rodzice są przekonani, że coś idzie nie tak, z procesem adaptacji, że ona się nie uda, albo że to znaczy, że oni robią coś źle, są za mało zdecydowani, często mogą usłyszeć, że zbyt długo „rozwlekają” pożegnania. 

Spotykam się z dwiema skrajnościami:

  • żeby jak najmniej reagować na płacz dziecka, by go wytłumiać, wyciszać, bo wtedy on szybciej minie
  • albo, że jedynym scenariuszem jest czekanie, aż płacz przestanie się pojawiać, aż dziecko pożegna nas, wesoło machając, z uśmiechem na ustach.

Tymczasem te łzy są bardzo na miejscu i mają do spełnienia ważną rolę.

  • Pierwsza rola płaczu jest komunikacyjna. Dziecko, płacząc daje znać dorosłemu: to co się dzieje, jest dla mnie trudne, przekracza na tę chwilę moje możliwości samodzielnego poradzenia sobie, bardzo potrzebuję towarzyszenia kogoś, z kim czuję się bezpiecznie. Płacz to sygnał.
  • Druga rola płaczu, polega na tym, że pomaga ona poradzić sobie z nadmiernym napięciem emocjonalnym. To jedna ze strategii na rozładowanie nagromadzonego napięcia, zapewnienie głęboki oddechu, z czasem ten oddech wyrównuje, ciśnienie krwi się obniża.
  • Trzecie znaczenie płaczu jest biochemiczne, płacz jest oczyszczający. Badania składu łez wskazują, że te łzy, które płyną z oczu dziecka (i dorosłego), gdy są czymś poruszone bardzo różnią się swoim składem od tych łez, które produkowane są cały czas, po to by nawilżyć oko. Kiedy płaczemy z emocji, w łzach jest więcej białka, ale przede wszystkim są tam hormony: m. in. ACTH, który jest produkowany w organizmie w odpowiedzi na stres (skutkiem działania ACTH jest zwiększenie uwalniania kortyzolu – hormonu stresu). Można więc, w pewnym uproszczeniu powiedzieć, że łzy pozwalają nam wypłakać stres z organizmu.

Pozwólmy robić łzom swoją robotę

Niezależnie od tego, czy będziemy towarzyszyć dzieciom w adaptacji jako rodzice, czy jako opiekunowie, pozwólmy więc robić łzom swoją robotę. Zamiast uciszać, zachęcać “no nie płacz”, dajmy łzom płynąć. Jest tylko jedna ważna rzecz: taki płacz potrzebuje być zaopiekowany. Nie chodzi o to, by dziecko wypłakało się i samo wróciło do równowagi. Badania niemowląt wskazują, że kiedy dziecko długo płacze i nikt nie reaguje na jego płacz, poziom hormonu stresu nie spada, a wzrasta. Płacz może być zaopiekowany przez rodzica, albo przez innego dorosłego, którego pomoc gotowe jest przyjąć dziecko i który gotowy jest dać mu czas i empatię.

Towarzyszenie płaczącemu dziecku jest trudne. Kontaktuje nas z naszymi trudnymi chwilami. Wymaga uważności, cierpliwości, empatii ale i dystansu, by nie zatonąć w tych łzach, ale być gotowym wspierać. Lubię porównanie Isabelle Filliozat, która pisze, że sposobem na to, by nie zarazić się smutkiem dziecka i w nim nie utonąć jest bycie naczyniem na łzy dziecka, taką misą do której one mogą spłynąć.

Zwykle nie trzeba wtedy zbyt wiele mówić. Raczej być obok, jeśli dziecko chce, to je tulić lub podtrzymywać, być w kontakcie, dać znać, że słyszymy, co się z nim dzieje.

Jeśli chcemy koniecznie coś mówić, możemy powiedzieć:

  • Słyszę, że ci trudno…
  • Widzę twoje łzy.
  • Jestem przy Tobie.
  • Jestem.
  • Możesz tu przy mnie popłakać.
  • Teraz widzę, jakie to dla Ciebie trudne.

Inspirującą listę wyrażeń, których można użyć zamiast „nie płacz” prygotowała kiedyś Joanna Banach-Witkowska. Podrzucam Wam link:

https://www.facebook.com/banach.witkowska.psycholog/photos/a.201164427147504/242507706346509/?type=3&theater