[Rodzicielski alfabet] A jak AKCEPTACJA

Rodzicielski alfabet 

Zapraszam na nowy cykl – mój rodzicielski alfabet. Chcę się dzielić z Wami na blogu tym, co dla mnie aktualne a wakacje mnie wspierają twórczo. Dlatego powstaje seria krótkich postów, w których będę przybliżać, co dla mnie znaczą, bliskie mi w rodzicielstwie: postawy, narzędzia, sposoby wchodzenia w relację i bycia z dzieckiem. Nie będę ich opisywać w detalach i kompleksowo, ale krótko i osobiście, pisać jaka treść stoi dla mnie za tymi słowami.

A jak akceptacja

Akceptować kogoś, to dostrzec go takim, jaki jest. Zobaczyć, usłyszeć, zauważyć i przyjąć. Bez oceniania, bez ingerowania w to, kim on jest. Z autentyczną ciekawością tego, jak on doświadcza i widzi świat.

Akceptować kogoś, to spojrzeć na niego z miłością. Spojrzeniem pełnym pokory. Z szacunkiem, który powoduje, że zatrzymamy się, zanim przypiszemy mu etykietkę, ocenimy go, albo albo damy sobie prawo do tego, by majstrować przy nim i zmieniać go według swojego pomysłu. Akceptacja jest bezwarunkową miłością.

Akceptowanie kogoś, np. dziecka lub małżonka, nie wyklucza tego, że chcemy mieć pozytywny wpływ na jego życie, nie wyklucza pokazywania swoich granic, gdy czujemy, że są naruszone. Akceptacja drugiego nie oznacza, że wszystko, co on robi, nam się podoba. Oznacza uznanie, że taki, jaki jest, jest wystarczający, by go kochać.

Do takiej akceptacji uzdalnia nas doświadczenie jej na sobie, czyli bycie przyjętym przez kogoś takim, jakimi jesteśmy. Czasem wystarczy doświadczyć tego tylko w jednej relacji, by zacząć być gotowym ofiarowywać to sobie i innym.

Chcesz przeczytać więcej o mocy akceptacji? Zapraszam do lektury: https://www.gosiastanczyk.pl/moc-akceptacji/


Rodzicielski alfabet: