Rodzice często pytają: Czemu wszystko, co robię, nie działa?
Akceptuję, nazywam, towarzyszę, wspieram, tulę, kiwam głową, szukam potrzeb, staram się zrozumieć, przepuszczam przez palce. Co? Złości, smutki, strachy, dziwactwa, frustrację, sztywność, niestabilność, nadaktywność, wycofanie, lęk.
Są rodzice, którzy czytają, angażują się, rozwijają, dowiadują się o rozwoju dzieci i o sposobach ich wspierania więcej i więcej. Przyglądają się temu, jak wygląda ich komunikacja z dziećmi i innymi członkami rodziny. Szukają takich sposobów komunikowania się, które będą pozwalały im wyrazić siebie, przy równoczesnym uszanowaniu granic dziecka. Mimo to, zachowania dzieci, które sprawiają dorosłym trudność, trwają.
Wyjście z domu z dwulatkiem dalej jest dramatem w trzech aktach.
Przedszkolak wciąż odmawia codziennej porcji warzyw.
Rodzeństwo toczy walki. Werbalne lub te w zwarciu.
Wściekłość lub smutek nadal ciągną się długie kwadranse.
To nie znaczy, że robimy coś źle. Nie ma jednej złotej rady, która pozwoliłaby sprawić, żeby od dziś wszystko szło gładko. Wiedza z zakresu psychologii: o rozwoju dziecka, o dynamice relacji, o emocjach, o motywacji, o uczeniu się i o konfliktach może pomóc nam wspierać dziecko i poszukiwać wsparcia dla siebie samych. Ale nie jest w stanie spowodować, że przestaną pojawiać się kryzysy, że dziecko nie będzie odczuwało napięć, że unikniemy nieporozumień, konfliktów, zmęczenia, zniechęcenia, różnic zdań.
Akceptacja emocji nie sprawia, że one przestają się pojawiać.
Pozostawienie dziecku autonomii nie gwarantuje, że wszystkie podejmowane przez nie decyzje będą udane (czytaj: zgodne z tym, czego my byśmy sobie w danej chwili życzyli).
Rozwój w rodzicielstwie, najlepsze intencje i troska o relacje, nie chronią przed popełnianiem błędów.
Uważność na potrzeby wszystkich, dzieci i dorosłych, nie sprawia, że na wszystkie z nich będziemy w stanie odpowiedzieć w każdym momencie, każdego dnia.
Rozwoju nie da się przeskoczyć, przyspieszyć, zrobić za kogoś. Mózg dziecka potrzebuje 25 lat, by rozwinąć, jak trzeba, struktury odpowiedzialne za radzenie sobie z silnymi emocjami. Dziecko potrzebuje nabrać doświadczeń i nas ma za towarzysza. Rodzicielstwo to nie jazda figurowa na łyżwach, w której te same figury można powtarzać aż do mistrzostwa. Rodzicielstwo to freestyle. Nie musi być ładnie. Czasem suniemy lekko, niesieni falą życzliwości, porozumienia, empatii, by zaraz zgubić rytm, zaplątać się w swoje zmęczenie lub czyjeś oczekiwania.
Dlatego jestem przekonana, że tym, czego nam rodzicom potrzeba najmocniej, to łagodność. Dla dzieci i dla siebie. Łagodność, troska, zaopiekowanie, które pozwolą dawać tyle, ile w danej chwili potrafimy, doceniać to, co mamy i przetrwać chwile, w których, co byśmy nie robili, jest trudno.