Dzisiaj będzie o tym, jak możemy zaopiekować się sobą, dziećmi i relacją w tych chwilach, w których coś poszło nie po naszej myśli. Piszę o tych chwilach, w których zmęczenie i przedłużający się stres powodują, że wybuchamy złością w ten sam, dobrze znajomy nam sposób, którego chcieliśmy już więcej nie ponawiać. Albo o tych, w których jedynym, czego chcemy jest to, by dzieci robiły to, co im powiemy – przestały rozmawiać i poszły do łóżek. Dopiero po czasie orientujemy się, że swoim nastawieniem na cel zerwaliśmy kontakt, zamknęliśmy usta jakiejś opowieści, która była dla dziecka ważna, którą chciało nas obdarować lub w której chciało nas prosić o pomoc. Mówię o tym, jak we frustracji, w obliczu ostrego konfliktu, opowiadamy się po stronie jednego z dzieci, mimo że chcielibyśmy przecież ukochać obojga.
Nie ma rodziców doskonałych (to zdanie brzmi może banalnie, ale zawsze, gdy je czytam, odczuwam ulgę, więc pomyślałam, że i Wam je napiszę). Nie ma relacji od rana do nocy harmonijnych. W każdej zdarzają się takie chwile, sytuacje i wymiany zdań, które ją nadwątlają. Zasiewają w obu stronach lęk przed oddaleniem, przed byciem odrzuconym, przed byciem nie dość dobrym. Lawrence Cohen pisze, że w takich sytuacjach relacja nie tylko osłabia się, ale że ulega wręcz zerwaniu. To, że będziemy w tych miejscach lądować można przyjąć za pewnik, dlatego tak ważne jest, by nauczyć się odbudowywać relację. Pierwszy krok do tego, to świadomość, że jest taka potrzeba, a więc że znacznie mniejsze konsekwencje trudnej sytuacji poniesie relacja, jeśli podejmiemy konkretne działania, by przywrócić kontakt niż wtedy, gdy będziemy czekać, aż sprawa sama rozejdzie się po kościach.
Krok 1: Zadbać o siebie
Naprawa relacji wymaga nawiązania kontaktu z dzieckiem, ale nie od razu jesteśmy na to gotowi. Daniel Siegel w książce „Świadome rodzicielstwo” podpowiada, żeby najpierw zadbać o siebie, by samemu wrócić do równowagi. Można poszukać wtedy wsparcia i empatii innych dorosłych lub dać sobie chwilę odpoczynku, uważności i empatii. Sprawdzić “o co mi chodzi?”, poświęcić uwagę swoim potrzebom i emocjom. Będąc dalej w złości, nie uda się pojednać z dzieckiem.
Pierwsze, z czym zwykle przychodzi się rodzicowi zmierzyć, to fala poczucia winy i niezadowolenia z siebie oraz niepokoju. “Czemu tak zrobiłem?” – myślimy, “Jakie to będzie miało konsekwencje?”, “Jak to świadczy o mnie, jako o rodzicu?”. W tym poczuciu winy można łatwo ugrzęznąć. Ono może też prowokować jeszcze silniejszą złość na dziecko, złość spowodowaną tym, jak paskudnie się czujemy.
Może tu pomóc świadoma decyzja zamiany obwiniania się na odpowiedzialność. Pomaga wyczytanie tego, co to poczucie winy chce nam powiedzieć: „Nie jestem zadowolona z tego, co się wydarzyło, nie tego bym chciała”. Równocześnie patrzę na siebie z łagodnością, pamiętając, że wybrałam najlepiej, jak potrafiłam w danej chwili, wybrałam z dostępnych mi opcji. Kiedy tak spojrzę na sprawę, mam możliwość przyjrzenia się sytuacji na zimno i sprawdzenia, co mogę następnym razem zrobić inaczej, by to się nie powtórzyło. Co mnie doprowadziło do tego miejsca? Z czym było mi tak trudno? Gdzie był ten moment, w którym mogłam się jeszcze zatrzymać? Jakie doświadczenia z przeszłości, mogły wywołać moją reakcję? Z każdej takiej sytuacji można nauczyć się czegoś o sobie. Siegel pisze zdanie, które wydaje mi się bardzo wspierające: „Najtrudniejsze chwile i wyzwania rodzicielstwa nie muszą stanowić dla ciebie tylko obciążenia – mogą być także okazją do nauki i rozwoju. Nieporozumienia i pojednania pozwalają nam budować wewnętrzną siłę oraz bliskość w relacji”.
Krok 2: Zadbać o dziecko
Dopiero gdy sama dojdę do równowagi, mogą wziąć odpowiedzialność za swój udział w tej sytuacji wobec dziecka. Za swój wybuch złości, za raniące słowa, za groźby, odmowę uwagi lub miłości.
- „Było mi bardzo trudno i teraz widzę, że zareagowałam nie tak, jakbym chciała”.
- „Widzę, że Cię to zraniło/przestraszyło/zasmuciło. Nie udała mi się ta rozmowa”
- „Krzyknęłam w złości. Teraz widzę, jak Ci z tym trudno. Chcę Cię wesprzeć.”
- „Zarówno dzieciom jak i dorosłym puszczają czasem nerwy. Wtedy łatwo zrobić coś, czego się później żałuje”
To jedna z tych rzeczy, które najmocniej neutralizują konsekwencje trudnej sytuacji. Dziecko odczuwa wtedy ulgę, uczy się też, że rodzicowi nie zawsze wszystko się udaje, ale że dąży on do odbudowania relacji. Dostaje informację, że to, co się dzieje w relacji wcale nie musi być o nim – a może być o tym, czego doświadcza druga osoba.
Czy przepraszać? Jedni autorzy mówią, że „przepraszam” wspiera, inni, że to oddawanie odpowiedzialności w ręce dziecka. Moim zdaniem, istnieją dwa różne sposoby przepraszania. Pierwszy, który ma na celu to, żeby poczuć się lepiej, by zakończyć, zamknąć sytuację i zaopiekować się sobą. Mówię wtedy „przepraszam” z troski o siebie, trochę z niepokoju i poczucia winy. Druga sytuacja, to taka, kiedy przepraszam wypływa z troski o dziecko i chęci podkreślenia i uszanowania jego godności i odbudowania nadwątlonej relacji. Wtedy, mówiąc przepraszam, myślę o dziecku, jemu ten gest ofiarowuję, równocześnie dalej pozostając otwarta na jego trudne emocje i na to, że to nie zamyka do końca sprawy. Czujecie tę różnicę? Moim zdaniem jest ona bardzo istotna.
Krok 3: Zadbać o relację
Teraz można przejść o krok dalej w odbudowywaniu więzi, z delikatnością i uważnością na to, czy dziecko jest na to gotowe. Zdarza się, że dzieci reagują na próbę kontaktu niechęcią, obawą, pokreślaniem swojej odrębności, mówią: „STOP, nie jestem gotowy/gotowa”. Może być tak, że dziecko chce teraz zadbać o swoje granice, dlatego odmawia kontaktu, który kojarzy mu się z doświadczonym dopiero co dyskomfortem i nadwątlonym zaufaniem. Dlatego dobrze, by nasze próby odbudowania relacji nie były napastliwe, ale wychodziły z miejsca szacunku dla dziecka. Warto się jednak nie poddawać po pierwszej próbie. Inicjowanie naprawy relacji zawsze jest po stronie rodzica. Dzieci chcą i potrzebują więzi z rodzicem, więc to tylko kwestia czasu, aż będą na to gotowe.
Jedną z najlepszych sposobów na odbudowanie relacji jest zabawa, tu dobrym przewodnikiem jest znowu L. Cohen. Zabawa pozwala nam wejść w świat dzieci. U młodszych dzieci świetnie tu posłuży zabawa, której przewodzi dziecko, natomiast u starszych – wspólny czas: wspólne oglądanie filmu, przyjrzenie się temu, co dziecko robi w grze komputerowej, zainteresowanie jego sprawami, tym co dla niego ważne. Cohen podpowiada, że pomaga też siedzenie razem do późna, bo większa jest szansa, że dziecko będzie chciało szczerze porozmawiać o północy a nie przy obiedzie. Jako mama prawie już nastolatka, potrafię w to uwierzyć.
Jeśli potrzebujecie porozmawiać o tym, co się stało, dobrze dać dziecku wyrazić jego emocje, jak mu było w tej sytuacji, jak ono to widziało, jak się czuło i przyjąć je bez oceniania. W rozmowie po konflikcie nie trzeba wracać do argumentów, wystarczy zatrzymanie się na emocjach i intencjach. Jeśli sami potrzebujemy wsparcia i empatycznego wysłuchania, dobrze udać się po to wsparcie do kogoś dorosłego, zamiast oczekiwać go od dziecka. Dzieci nie są gotowe tego unieść i łatwo im brać odpowiedzialność za nasze trudne emocje na siebie. Myślę, że wspierający jest też brak pośpiechu. Trudno mi wyobrazić sobie sprawę, której dyskutowanie nie może poczekać aż opadną emocje a nasza relacja będzie miała się lepiej.
Dlaczego to nas tak złości? Zapraszam na bezpłatne webinarium, które już w czwartek 4.08.2022 o 21:00. Zapisy: https://event.webinarjam.com/register/231/34xn3iyv