„Mamoza” a przywiązanie

Koronawirusowe refleksje – #1
Dziś będzie o mamozie.

U nas czas poświąteczny przyniósł nowe rozwiązania. Zamiast kryć się z pracą za łóżkiem, albo zamykać w kabinie prysznicowej, wychodzę do biura. Mam szczęście mieć możliwość pracy w biurze w bloku obok i to niesamowicie nam pomaga.

I zauważyłam taką rzecz, o której chciałam Wam napisać. Jak byłam w domu właściwie bez przerwy, mimo że tyleż samo był w domu mój mąż, byłam zawsze tym preferowanym opiekunem do załatwiania wszelkich spraw trzylatki. Weszła na stół i potrzebowała pomocy, pobrudziła rączki, była głodna, znudzona, spragniona kontaktu? Mama. Tata – okej, jak sam zaproponował i o ile to nie była sprawa wymagająca ukojenia. Chodzi o to, że nie przychodził dziecku do głowy pomysł, by sięgnąć po wsparcie taty. Wystarczyły trzy dni, podczas których wychodzę na kilka godzin i znowu okazuje się, że zarówno mama, jak i tata są znowu domyślnymi kontaktami. Tata też może zdjąć ze stołu i podmuchać, jak boli.

Tę preferencję nazywa się czasem „mamozą”. I chciałam Wam wyjaśnić, skąd ona się bierze i o co w niej chodzi. 

System przywiązania działa tak, że dzieci potrzebują dla swojego bezpieczeństwa wybrać wiodącego opiekuna. Nawet wtedy, gdy oboje rodzice są zaangażowani w życie dziecka, oboje spędzają z nim czas i są wrażliwi na jego potrzeby, a więc nawet wtedy, gdy dziecko ma dwoje równorzędnych opiekunów. Bardzo rzadko, zdarza się i tak, że w tej hierarchii przywiązania nie wyłoni się opiekun wiodący. Najczęściej jednak, na najbardziej podstawowym poziomie, zapewniającym przetrwanie – jeden z nich jest domyślnym kontaktem. To jest zwykle ta osoba, z którą mają więcej doświadczeń bycia zaopiekowanym. To przydaje się do tego, by w sytuacji zagrożenia nie tracić czasu na podejmowanie decyzji, do kogo zwrócić się o pomoc, ale o te ułamki sekundy wcześniej po nią sięgnąć. To dlatego setki razy słyszymy: ‘Mamoo!’, nawet gdy tata jest tuż obok krzyczącego dziecka. To może i bywa uciążliwe, ale stoi za tym pierwotna mądrość. 

Czasem w ciągu rozwoju dzieci przełączają się na drugiego rodzica – często dzieje się tak, np. gdy mama urodzi drugie dziecko. Wtedy dziecko wybiera tego rodzica, który jest bardziej dostępny – i często słyszę od rodziców, że liczy się tylko tata, albo tylko babcia. Ważne, by starać się w tych sytuacjach widzieć mądrość dzieci i strategię, która pomaga im jak najlepiej o siebie zadbać, zamiast czytać to jako informację o sobie albo o własnej relacji z dzieckiem.

Lubię też patrzeć na to z perspektywy szansy, a nie z perspektywy straty. Szansy na zbudowanie, wzmocnienie, pielęgnowanie drugiej ważnej relacji w życiu dziecka. To zawsze zysk, gdy dziecko ma tych relacji więcej niż jedną.

Co pomaga na mamozę?

  • Podążanie za wyborami dziecka, wtedy gdy ono je bardzo wyraźnie komunikuje. Czyli, gdy dziecko mówi, że tylko mama może umyć, bo inaczej będzie koniec świata, to może nie jest najlepszy moment na to, by się upierać, że umyje tata. Forsowanie opcji ‘tata’ będzie w tej sytuacji raczej dodawać dodatkowego napięcia niż wspierać.
  • Bycie proaktywnym – zapewnianie dziecku doświadczeń z drugim rodzicem. Często jest tak, że najlepiej sprawdza się taki czas, w którym dziecko jest z tym opiekunem sam na sam. Innymi słowy, rodzice często mówią, że nie da się tego zrobić tak długo, jak długo mama nie zniknie z pola widzenia i przestanie być jedną z opcji do wyboru. Chwilowo, w związku z #zostanwdomu jest to utrudnione, ale zaraz otworzą parki i lasy. 
  • Rozprawienie się w swojej głowie z przekonaniami o swojej niezastąpioności – być może drugi rodzic zrobi to inaczej niż zrobilibyśmy my, po swojemu. Nie musi tego robić zgodnie z naszymi instrukcjami, on też jest rodzicem i może mieć na to swój sposób i swój pomysł. Wiem, jakie trudne bywa to odpuszczanie kontroli. Wspierająca jest myśl, że wychodząc, nie tylko dbamy o siebie, ale zapewniamy drugiemu rodzicowi (i dziecku) szansę, możliwość, by budował i wzmacniał relację z dzieckiem.
  • Poczekać. Zwykle najsilniejsze preferencje wykazują małe dzieci. Starszym wystarcza zazwyczaj dostępność i uważność tego, który odpowie na ich potrzebę.