Jeden drugiemu przyłożył w czoło kaloszem.
Drugi pierwszego ochlapał. Przedrzeźniał. Wyprzedził. Zbił.
W obronie własnej. A może w obronie własnego zdania. Albo profilaktycznie. Dla zasady, dla równowagi, z przyzwyczajenia, w afekcie.
Na żarty. Na serio. Na ostro.
W domu, w którym jest więcej niż jedno dziecko, kłótnie to codzienność. Wczoraj rano piski podczas śniadania, w kwestii wyjaśniania sobie, kto jest bardziej głodny i komu należy się największy naleśnik (mimo dostatku, a więc całej sterty piętrzącej się na stole) osiągały takie częstotliwości, że spodziewałam się wizyty dzielnicowego. Mam strategie na takie chwile, która pozwala mi zredukować własne napięcie wokół sprawy: zamykam okno.
W dziecięcych sprzeczkach zadziwiają mnie zawsze dwie rzeczy: intensywność i to, jak szybko przemijają bez śladu. Dorośli, którzy wykrzyczeliby ku sobie takie słowa albo okazali sobie podobne gesty, do tych, którymi w swoich kłótniach posługują się dzieci, godzinami lub całymi dniami lizaliby rany. Zachwyca mnie to, jak dzieci, po wykrzyczeniu wszystkiego, co jest do wykrzyczenia, po zmęczeniu fizyczną i emocjonalną przepychanką, po tym jak rozładują napięcie, ramię w ramię idą się bawić. Dzieje się tak szczególnie wtedy, gdy ktoś dorosły okaże im empatię. I gdy dorośli nie przeszkadzają.
Pisząc o przeszkadzaniu, mam na myśli to, że dorośli często przypisują kłótniom między rodzeństwem większą wagę, niż one same. Wynika to z przekonania czy obawy, że skoro dzieci się kłócą, skoro wypowiadają do siebie raniące słowa lub nieprzyjazne gesty, coś złego dzieje się z ich relacją. Popularna jest wizja dobrego rodzeństwa, jako takiego, które jest zgodne, potrafi bawić się razem i wzajemnie się o siebie troszczy. Cały czas. Jeśli takie przekonania przekazujemy naszym dzieciom, mówiąc: „Nie kłóćcie się, przecież się kochacie”, albo „Brat bratu tak nie robi”, „Popatrz, co jej zrobiłeś”, „Nie mogę patrzeć na to, jak się kłócicie”, „Smuci mnie to, że jak do siebie mówicie”, dzieci mogą odnieść wrażenie, że z ich relacją rzeczywiście coś jest nie w porządku. Warto jednak mieć świadomość, że my, dorośli, przypisujemy większą wagę do tych kłótni i sprzeczek, niż sami zaangażowani. Dlatego dziś tekst o tym, dlaczego dzieci się kłócą, w którym chcę pokazać, że kłótnie są dla dzieci sposobem na budowanie a nie niszczenie relacji.
Dzieci się kłócą, bo:
1. Ich relacja jest żywa
Rodzeństwa się kłócą. Nie kłócą się głównie te dzieci, między którymi nie ma relacji lub ta, która jest, jest wątła. Jeśli jesteśmy tak daleko, że nie mamy ze sobą wiele wspólnego, nie ma między nami tarć. To tak, jak w związkach osób dorosłych. Póki coś iskrzy, póki się na siebie wściekamy, póki to, co robi jedno, potrafi drugie dotknąć, nasza relacja jest żywa. Nie ma trudniejszego punktu wyjścia w terapii małżeńskiej niż obojętność, mówią psychoterapeuci. Czasem większy spokój w relacji zapewnia też duża różnica wieku między dziećmi, która powoduje, że jedno z nich dysponuje lepszymi mechanizmami regulacji emocji albo przyjmuje wobec drugiego postawę opiekuńczą. Oczywiście dynamika relacji zależy także od temperamentu dzieci i wzorców, które obserwują. Są takie, którym łatwiej będzie żyć we względnej równowadze i takie, między którymi wciąż kipi.
Dzieci nie kłócą się także wtedy, gdy brak im poczucia bezpieczeństwa, czasowo lub stale. Wspominamy z mężem czas, kiedy na początku roku kilka tygodni leżałam na oddziale patologii ciąży. Opiekę nad starszymi dziećmi wraz z tatą objęli wtedy nasi rodzice. Dzieciaki były wtedy doskonałej komitywie: byli nierozłączni, wspierali się, ucichły spory o średnicę naleśników, wyścigi i przepychanki. Ich ciała mówiły: „Trzymamy się razem”.
Biorąc to pod uwagę, świętuję kłótnie moich dzieci. Love hurts! Jest miłość, jest gorąco.
Są kłótnie, jest bezpiecznie.
2. Ich mózgi są niedojrzałe
Spędzanie długich godzin lub całych dni z drugą osobą, dzielenie z nią przestrzeni, a nawet i rodziców, daje wiele okazji do przeżywania frustracji. Kto ma coś z dziećmi wspólnego, ten wie, że towarzyszenie im we frustracji wymaga dużej cierpliwości, nierzadko paru głębszych oddechów (a w świecie idealnym, dostępności drugiego dorosłego, który okaże nam empatię). Dzieci nie dysponują takimi strategiami, a ich mózg nie jest jeszcze gotowy, by samodzielnie regulować emocje. Dlatego frustracja eskaluje, dzieci wzajemnie zarażają się swoją irytacją, złością, bólem. Kłótnia może też być sposobem na wyładowanie napięcia, które nagromadziło się w relacji.
3. Uczą się dbać o swoją autonomię i dowiadują, gdzie leżą granice innych
Są rodzeństwem, ale każdy z nich jest odrębny. Każdy ma swoje granice i w kontakcie z drugą osobą bardzo skutecznie dowiaduje się, gdzie one leżą. Kłótnie rodzeństwa to doskonały trening w rozwoju świadomości granic, z dwóch różnych perspektyw. Spędzając czas z drugim, dowiaduję się więcej o sobie. Widzę, co mnie dotyka, co budzi mój sprzeciw, co lubię, a czego nie chcę. Obserwując reakcje brata lub siostry, tego samego uczę się o nim i o dynamice relacji w ogóle. Mam szansę przeżyć tysiące konfliktów, sprawdzić, jakie reakcje wywołuje moje działanie, doświadczyć swojej sprawczości i zetknąć się z bezsilnością. Czy to nie moc?
4. Rywalizują o miłość rodziców
To wyjaśnienie, które podaje Jesper Juul. Ja myślę, że z tym może być różnie. Bardzo dużo zależy według mnie od tego, jak rodzice kształtują relacje rodzinne i relację z każdym z dzieci z osobna. Rodzicielstwo bezwarunkowe, przepełnione akceptacją, rezygnacja z porównywania, etykietowania, nagradzania i obarczania dzieci poczuciem winy, w dużym stopniu niweluje potrzebę rywalizowania o względy. Z drugiej strony, zasoby mamy i taty: ich czas, uwaga, cierpliwość, zasoby materialne są skończone. Niewątpliwie więc, gdy dzieci jest więcej, ulegają one podziałowi. Odnajdowanie i pochylanie się nad potrzebami każdego z dzieci z osobna jest tym, co służy nie tylko jednostce, ale i wzajemnym relacjom dzieci.
W kolejnym tekście chcę przyjrzeć się temu, co dzieje się, gdy atmosfera staje się gorąca – dziecięcym bójkom. W nim także będzie więcej o tym, jak opiekować kłócące się dzieci, kiedy interweniować i jakie działania podjąć, by je wspierać. Stay tuned.
You must be logged in to post a comment.